Lyrics

Stare rzęchy debatują, czy ja droższe znicze kupię Same kurwa cały rok cmentarz omijały łukiem Nie wiem, co to bycie wnukiem, szok? Jakoś mnie nie boli W chuju mam jej newsa, że ma wnuczka w Kalifornii Tania sztuczka pewnie sępi, gdy o kęs pytają głodni Którzy obok się dosiedli, burczące żołądki Pierdolony hula hop, z każdego wychodzi skurwiel Props im się zwróci gruby przy produkcji trumien Co ten kraj pierdoli? Pokłony Wyklętym Przyrzekali nie zapomnieć, że jest krajem niepodległym Przestańmy się bronić, spróbujmy coś zmienić Każdy chciałby rządzić, tylko nikt nie chce się dzielić Z fartem mordeczki z okolic, z ruder i kamiеnic Nie będzie czym rządzić, jak nie damy się podziеlić Każdy z nas jest jak Błachowicz, pokłon przed Polakiem Będziemy rozmawiać z diabłem, a nie jego adwokatem Żal mam jeden do epoki, jak mam się przypierdalać Jak odeszła w zapomnienie, zapomniała was zabrać Ja też jestem hipokrytą, tak jak wy, skurwysyny Więcej wydasz na parkometr, niż na parking policyjny Brzęczy parę monet, w mieście korek ludzi męczy Koniec lekcji - słychać dzwonek, tu magister, tam doktorek Głowy tęgie, ale puste, żyły na jednym podwórku Wpierdoliły świat w pigułce na kolonii w Jarnołtówku Historia nie umrze w zaczarowanym ołówku I w zaczarowanym piórze, wyobraźnią służę Polsat puszcza Interwencję, dla mnie szkoda czasu Bo jak chciałem umyć ręce, miałem kran na korytarzu W budynku na dwa mieszkania, nasze akurat to mniejsze Nie ma dobranocki, ciasno jak w kijowskim metrze Zaszyci na piętrze, każdy na strychu nocował Tak przez 10 lat nikt z was się nie zorientował Nigdy nie zapraszam dziewczyn, nie czuję się lepszy Bo dopiero pełnoletni zamoczyłem po raz pierwszy Był jeden taki, co wychwalał swoją kuśkę Jak kończyłem gimnazjum, to już zapierdalał z wózkiem Czuję się bezpiecznie, kładąc granat pod poduszkę Za rozlane mleko, małpeczka na Łangowskiego Najedzone świnie za daleko nie popłyną Nie zaklinuj się w kanale, jeśli jesteś grubą rybą Raper czy raperka, Audi czy BMka Ludzie chcą mieć wybór jak kurwa w salonie Lelka Ej, to tylko jedna pętla, frustracji kropelka Jak usterka w wentylacji albo dziurawa konewka Słowa przepalają plastik, lokalna potęga Nie oddamy kraju jak jebany Łukaszenka Nie naciskam, abyś wiedział, kto to Lokalny z Opola I w chuju mam, że Wojtuś ma na swej płycie Kukona Tak samo lecicie, Santander czy Pekao Pieniądz zapierdala szybciej, niż F1 H2O Ja nadaję się na skoczka, jak twoje libido Kiedy słyszysz jak nawija chudy jak Daiki Ito Troszeczkę fatygi, a nie walka na patyki Polska nie Haiti, siemano Intruziki Dla mnie to prawdziwa siła, jak ziomal dba o kobietę W chwili, kiedy rodziła, był i trzymał ją za rękę To jest kurwa piękne, za to wypiję butelkę Uronię tylko kropelkę Kurwa, coś gra mi w telefonie, ty, czekaj ForEaścik, odbiorę Co tam mordo? No, no, się udzielam, ForEast rządzi Miałem nie robić przerw, ale ForEast szluga kopci Jak tam duma, twoja krew? Obdarzeni darem Ty, nie uwierzysz, właśnie o tym wspominałem Przepycham się jak Lukaku, bo nie chcę skończyć w gułagu Tak kocham zapierdol, że piszę wersy w temblaku Dobra brachu, ty bydlaku, mój Popeye'u na szpinaku Jeszcze sobie pogadaju, wiesz, lokalnie baku-baku Dobra metamorfoza, ForEast wraca z papierosa Wjeżdża wokal kosa, piona dla Bokserosa Jak tam wasze rządy? Myślą kurwy, że nas dzielą Przez pieniądze i paszporty, nie pod moją sceną Wojsko Polskie, a nie szkopy, pograniczny spór Przekaz dla Europy: honor, Ojczyzna i ból Mam nawyki prostaka i korzenie szlacheckie Oprócz pętli na Pużaka chciałbym zobaczyć Florencję Mamy źródła i potoki, bloki oraz bunkry Mamy Laysy i hot dogi, porno oraz kurwy Mamy Żubra, łosia, co pełni funkcje premiera Mamy KFC, lumpeks i New Yorkera Czekoladę Wedla, zamek na Wawelu Milionerów i Huberta, latarnię na Helu Mamy lasy, smoka, szlaki Babiej Góry Znam niejednego chama spod Pałacu Kultury Mamy dostęp do morza, ale nie mamy do leków Dobrze, że jest ForEast, są Owoce Grzechu My mamy mierzeję przekopaną jak Wieliczka Mamy Muzeum Powstania, Muzeum Lotnictwa Mamy braci na komendzie, Szpilki na Giewoncie Bracia to nie policjanci, ich nie ma w tym zawodzie Jak w urzędzie się wykończę, rozpierdolę na zachodzie Żyję na południu i nie pójdę spać w Mariottcie Moja twarz nie brzmi znajomo, choć ją mijasz na bilbordzie A ja z ziomeczkami palę jointa na Kamionce Mam lęk przed tłumami, czasem czuję, że się duszę To jedyne, co mnie łączy z Bolesławem Prusem A ty czym się podzieliłeś? czym wy tu rządzicie? Kiedy miałeś żyć - nie żyłeś, a teraz błagasz o życie? To będzie intro na płycie, teraz swoje działa wytocz Teraz ja muszę zajarać, ForEast weź to wyłącz Wiem, czego próbują i z czym zmagają się młodzi Żaden uścisk prezydenta mi tego nie wynagrodzi Dobra ForEast, weź tego nie dziel na zwroty, kończ to
Writer(s): Olewinski Bartosz, Dec Mateusz Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out