Lyrics

Któregoś dnia... To miasto będzie należeć do mnie, Narazie... chodzę, narazie... patrzę, Narazie swój nóż ostrzę, Wkładam, zdejmuje kastet... Opluty, opluty, napluli mi na plecy... Nic o tym nie wiem, Chodzę po mieście, chodzę po mieście Planty... Szewska... Rynek... Chodzę po mieście, Rynek... Szewska... Planty Opluty, opluty, opluty... opluty... Któregoś dnia... To miasto będzie należeć do mnie, Narazie, chodzę chodzę patrzę Narazie, nic... Któregoś dnia... Rzeką Wisłą przypłynie statek piratów, O pięciu mszach, dwudziestu armatach, I zapytają który to Świetlicki A ja wtedy stanę na samym środku rynku I będę wskazywać... Tego tego tego tego tego tego tamtą Tego sprzątać tamtą wszystkich Kraków i Nowa Huta... Sodoma z Gomorą... Z Sodomy do Gomory jedzie się tramwajem, chodzę po mieście, chodzę po mieście, opluty opluty opluty...
Writer(s): Marek Stanislaw Piotrowicz, Tomasz Stefan Radziszewski, Marcin Adam Swietlicki, Grzegorz Dyduch Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out